.......Czy oglądałaś film "Kill Bill"? Jeśli oglądałaś, to pewnie pamiętasz, jak Czarna Mamba wyciskała siódme poty pod okiem brodatego mistrza Pai Mei, po czym jednym palcem pokonała przeciwników. Ach, te efekty specjalne, myślisz, przecież w filmie wszystko jest możliwe. A w życiu? W życiu, jak się okazuje, też. Kinga Kucharska, specjalistka w jednej z warszawskich agencji PR, od roku trenuje to samo, co Uma: chińską sztukę walki Wing Tsun, czytaj „wing czun”. Chwyty opracowała dawno temu chińska mniszka o wdzięcznym imieniu Piękna Wiosna i to od niej pochodzi nazwa. – Wing Tsun to odmiana kung fu, która nie wymaga użycia siły, a jedynie precyzji. Uczy skupienia, wytrwałości i koordynacji ruchów. Dzięki temu słabszy naprawdę może pokonać silniejszego – przekonuje Kinga. To coś dla mnie, myślę. Zero mięśni, refleks nie ten, a wykop w powietrzu to dla mnie czysta abstrakcja. Nie mam co liczyć na własne siły, gdyby trzeba było się bronić. Postanawiam spróbować.
Wtorek, 19.30, salka gimnastyczna przy ul. Karmelickiej w Warszawie. Trening zaczyna się od powitania, po chińsku oczywiście, a potem... żadnych pompek, przysiadów, przebieżki dookoła sali, skrętoskłonów, rozciągania? Hm, interesujące. Grupa ustawia się w jednej lini i na komendę instruktora przez kilka minut wykonuje powolne i płynne ruchy dłońmi. - To tzw. ćwiczenie formy. Uczy skupienia i dokładności - szepcze Kinga. Usiłuję robić to samo. Koordynować oddech (wdech nosem, wydech ustami) z ruchami rąk. Po chwili dobieramy się w pary. Pozycja wyjściowa do większości działań: nogi ugięte, kolana i stopy do środka, ręce zgięte w łokciach i wysunięte przed siebie w obronnym geście, trochę jak w boksie, tylko bez zaciskania pięści. – Kiedy zginasz kolana, obniżasz środek ciężkości, więc masz przewagę nad każdym osiłkiem. Niełatwo będzie zwalić Cię z nóg. Za to ty będziesz mogła swobodnie balansować, przenosić ciężar z jednej nogi na drugą i kopać nisko, z zaskoczenia – wyjaśnia instruktor, inaczej sifu czyli mistrz, Dariusz Gradowski i już pokazuje, jak to działa. Uwaga, niebezpieczeństwo! Facet zamierza się na Ciebie z pięściami. Raz: odpychasz dłonią jego rękę. Dwa: błyskawicznie dwiema rękami łapiesz go w łokciu i powyżej nadgarstka. Trzy: pociągasz go za wyprostowaną rękę, jednocześnie podcinasz mu nogę pod kolanem i dociskasz łydkę do podłoża. Kilka sekund i po wszystkim. Damski bokser ląduje na ziemi. Jestem oszołomiona. Tak szybko? Postanawiam wypróbować tę technikę na mojej sparing-partnerce. Jest niższa ode mnie o głowę, więc nie spodziewam się problemów. Nawet nie zauważam, kiedy sama leżę na deskach. Pardon, to jak to było? Raz jeszcze instruktor pokazuje mi wszystko po kolei. Po chwili łapię już mniej więcej, o co chodzi, ale mam duży problem z koordynacją ruchów. - Normalne - pociesza Dariusz Gradowski. I przekonuje, że choć teraz wydaje się to niemożliwe, z czasem nauczę się, jak wykonać trzy ruchy w tym samym czasie. Patrzę na innych początkujących, którzy mają za sobą zaledwie kilkanaście zajęć i zaczynam mu wierzyć. Drobne dziewczyny bez problemu dają sobie radę z dobrze zbudowanymi facetami. Czy właśnie to przyciąga kobiety do tego sportu? - Nie tylko - mówi Kinga Kucharska, która wcześniej trenowała karate. - Wing Tsun poprawia krążenie krwi, posturę ciała, wzmacnia kręgosłup, ścięgna, mięśnie nóg i brzucha. A przede wszystkim wyrabia refleks i zwinność. Kiedyś, gdy coś wypadło mi z rąk, zaraz upadało na podłogę. Teraz bez problemu potrafię złapać telefon, notes i długopis w locie - śmieje się. Początkujący zaczynają od nauki napinania odpowiednich mięśni. Specjalne ćwiczenia form i układów wzmacniają ciało bez specjalnego wysiłku. Po kilku miesiącach mięśnie robią się elastyczne i mocne. Na ręce w ten sposób działają wykonywane seriami proste ciosy, a na nogi - niskie, ale szybkie i mocne kopnięcia, zwroty, uniki. Podstawowym ćwiczeniem jest tzw. chi sao, czyli "lepkie ręce". Wygląda trochę, jak zabawa w koci-łapki, ale to najlepszy sposób wyczuwania, skąd nadejdzie atak i kontrolowania rąk przeciwnika. Uczniowie muszą wyrobić w sobie właściwą reakcję na ciosy, dlatego każdą technikę powtarza się wiele razy. Najpierw powoli, potem coraz szybciej i bardziej płynnie. - Rozmaite sekwencje stosowane błyskawicznie i co ważne, precyzyjnie, pomagają potem w razie potrzeby wyjść cało z najgorszych opresji - przekonuje instruktor. Nieważny wzrost, płeć czy kondycja. Wing tsun może praktykować każdy. W grupie są dzieci, nastolatki, ale nie brakuje też 40-, a nawet 60-latek. Znać kobiecą rękę. Mniszka Piękna Wiosna tak to wymyśliła, by każdy słabeusz mógł pokonać silniejszego, wykorzystując siłę przeciwnika przeciwko niemu. Jak? - Cała sztuka polega na tym, by ciosy z odpowiednią prędkością trafiły w najwrażliwsze punkty ciała - wyjaśnia instruktor Dariusz Gradowski. – Celujemy w tzw. linię środkową: oczy, nos, grdykę, tchawicę, mostek, także w podbrzusze. Tam, gdzie nie ma mięśni, więc nawet największy paker nie wyćwiczy ich na siłowni. Bez obaw, podczas treningu nikt nikomu nie robi krzywdy, choć w życiu różnie bywa. W końcu chodzi o to, by jak najskuteczniej uziemić przeciwnika. Do niektórych ćwiczeń zakłada się rękawice i ochraniacze na klatkę piersiową. Najbardziej skomplikowane i, nie ukrywajmy, bolesne dla przeciwnika chwyty czy ciosy wypróbowuje się na workach treningowych oraz drewnianych manekinach. W Wing Tsun jest wiele sposobów na uwolnienie się z uchwytu oraz obronę przed kopniakami bez użycia siły. Jak najprościej powalić napastnika, będziesz wiedziała już po kilku miesiącach. Ale jeśli chcesz zostać prawdziwym mistrzem, musisz praktykować latami. Ćwiczący dowiadują się m.in., jak pokonać znawców innych sztuk walki: karate, judo, tajskiego boksu, ju- jitsu. W porównaniu do innych stylów walki ten wydaje się jednak mało widowiskowy. Trochę żałowałam, że na zajęciach nie było ani efektownych wyskoków, ani okrzyków typu "aaa dzia!". Z drugiej strony może to i lepiej? Wing Tsun wyróżnia się spośród innych obroną jakby od niechcenia. Ot, szybki zwrot nóg i niedbały cios rozluźnioną ręką. A jaki skuteczny. Przekonałam się na własnej skórze. Podobnie, jak o tym, że ćwiczenia nie są wyczerpujące. Owszem, po pierwszych zajęciach jestem trochę zmęczona - w końcu przez półtorej godziny starałam się czegoś nauczyć - ale jednocześnie pełna energii i w świetnym nastroju. Podobnie jak inne wschodnie sztuki walki, Wing Tsun wzmacnia nie tylko ciało, ale i umysł. - Filozofia Wing Tsun zakłada ciągłe dążenie do równowagi. Podczas treningu przestajesz myśleć o problemach. To konieczne, by całkowicie skupić się na ćwiczeniach. Uczysz się prawidłowo oddychać i zaczynasz kontrolować emocje. Potrafisz się rozluźnić, pozbywasz stresów, a jednocześnie mobilizujesz do działania. - mówi Kinga. I najważniejsze: nabywasz pewności, że wiesz, co robić i że nie ma sytuacji bez wyjścia. Wreszcie przestajesz czuć się słabą kobietką. Choć wciąż na taką wyglądasz.
|